piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 1

~Martina~

Stałam na lotnisku i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Tata stał i cały czas powtarzał moje imię. Nie mogłam mu odpowiedzieć. Tak jakbym była w transie. To było trudne oglądać, te miejsce. Szłam z walizką, w ogóle nie patrząc przed siebie. Nagle wpadłam na jakiegoś wysokiego szatyna. Te które przynosiło mi tak wiele smutku. Po kilku minutach w końcu oprzytomniałam. Zebraliśmy się i pojechaliśmy do domu. Kiedyś zobaczyłam nasz dom łza mi się w oku zakręciła. Ten dom, który musiałam opuścić 10 lat temu. Znów go widzę. Zaraz przekroczę próg. Jeszcze tylko chwila. Wszyscy już weszli. Tylko ja stałam jak ta głupia, wpatrując się w drzwi. Zebrałam się w sobie i weszłam do środka. Kochałam ten dom. Chociaż miałam 8 lat, kiedy musieliśmy go opuścić, pamiętam to jakby to było wczoraj. Weszłam i byłam taka szczęśliwa, że znowu tutaj jestem.

Poszłam do pokoju, moje ulubione kolory są. Różowy i fioletowy. Rozpakowałam się i poszłam na dół. A tam powitała mnie nasza gosposia Olga. Ona była dla mnie członkiem rodziny. Nie jakimś służącym. Tylko rodziną.

- Tini, moja mała dziewczynka - cała Olga przytuliła mnie z całej siły.

- Ja też się cieszę, że cię widzę

Zjedliśmy wszyscy obiad i każdy poszedł w swoją stronę.

- Hej, siostra a ty nie wychodzisz?  - Odezwał się do mnie Francisco

- Ehh, no nie wiem - bardzo chciałam iść spotkać się z moimi przyjaciółmi, ale bałam się ich reakcji. Czy chcą się jeszcze ze mną zadawać. Zanim zdążyłam odpowiedzieć mój brat już wyszedł.

*****
Pooglądałam jeszcze pół godziny telewizję i też wyszłam. Szłam ulicą i oglądałam moje stare miasto. Te Buenos Aires, nic prawie się nie zmieniło. To było idealne miejsce.
Poszłam do parku. Nie wiem jak to zrobiłam, ale kiedy schodziłam w dół po schodach, potknęłam się. Zanim się obejrzałam złapał mnie jakiś szatyn. To był ten chłopak, na którego wpadłam na lotnisku.



- Hej wszystko gra?

- Tak - Uśmiechnęłam się do niego

Spojrzałam w te jego brązowe oczy. Były takie cudowne i wtedy coś poczułam. Coś czego nie czułam jeszcze do żadnego chłopaka. Prawie go nie znałam. Taa, ja go w ogóle nie znałam. Kiedy mnie złapał i popatrzyłam na niego, poczułam motylki w brzuchu. To było przyjemne uczucie.

Nagle zadzwonił mój telefon, dzwoniła mama. I to w tej chwili. Odebrałam, powiedziała mi, że mam wracać, bo musimy załatwić wszystkie formalności w szkole i w ogóle. Byłam zła, że wybrała siebie akurat ten moment. Chciałam porozmawiać z tym chłopakiem.

- Przepraszam, ale muszę iść - powiedziałam to takim smutnym tonem, że to zauważył.

- Zaczekaj, jak masz na imię? - Wyglądało to, że chyba nie tylko mi nie pasowało, że idę.

- Martina - podałam mu rękę.

- A ja Jorge - uścisnął moją dłoń i poczułam jak od jego dotyku po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.

******
Kiedy wróciłam do domu byłam szczęśliwa, że go poznałam, ale też smutna, bo nie wiedziałam czy jeszcze kiedykolwiek go spotkam.








No to w końcu pierwszy rozdział :)
Myślę, że nie jest zły. 
Chciałbym żebyście powiedzieli czy chcecie żebym dalej pisała, bo jeśli nikt nie będzie tego czytał to pisanie nie będzie miało sensu..

7 komentarzy:

  1. No historia, ogólnie zapowiada się okey. Myślę że będzie ciekawie :)
    Tylko jedna rada: kiedy dodajesz rozdziały tak rzadko, to pisz je dłuższe. Bo takie krótkie powinny być dodawane co 2-3 dni no więc...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest taki awww <3
    Naprawdę super.
    Czekam na kolejny, bo rzadko czytam takie blogi.

    http://anormalgirlrydelstory.blogspot.com/

    nowy adres mojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  3. WRÓCIŁAM :)
    Mam nadzieje, że czekałaś na mnie
    A i zapraszam do siebie
    pamietnik-rossa-lyncha.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń